Po zwycięstwie w pierwszym wyjazdowym meczu z drużyną Warsaw Mets, białostoccy Lowlanders podejmowali faworytów do mistrzowskiego tytułu, drużynę Kraków Kings.
Przy bocznym boisku można było poczuć atmosferę prawdziwego futbolowego święta. Po raz pierwszy od 2 sezonów mecz mógł odbyć się bez żadnych restrykcji, dzięki czemu pojawiły się atrakcje dla dzieci czy też catering z amerykańskimi burgerami. Frekwencja i pogoda także dopisały. Mecz 4. kolejki Polskiej Futbol Ligi obejrzało ponad 500 osób i jest bardzo dobry prognostyk, przed kolejnymi meczami, rozgrywanymi w Białymstoku.
Lowlanders Białystok - Kraków Kings 21:42 (7:7, 0:14, 7:7, 7:14)
Pierwsza kwarta meczu zapowiadała bardzo ciekawe i emocjonujące widowisko. Pierwsi zdobyli przyłożenie goście. Ofensywa prowadzona przez Jake’a Schimientz’a skutecznie przesuwała piłkę w stronę białostockiego endzone, czego efektem było 12-jardowe przyłożenie Pawła Szmita. Prowadzenie krakowskiej drużyny nie załamało gospodarzy i od razu zabrali się do odrabiania strat. 60-jardową serię ofensywną zakończył przyłożeniem rozgrywający białostockiej drużyny - Nick Rooney, po 1-jardowej solowej akcji. Udane podwyższenia po obu stronach za 1 punkt i na tablicy wyników mieliśmy 7:7. Sygnał do ataku białostoczanom dał Maciej Jabłoński, kiedy to w kolejnej serii ofensywnej Schimentz’a zatrzymał atak Kings przechwytem i dał szansę Lowlanders, by mogli wyjść na prowadzenie.
Niestety, białostocka ofensywa w drugiej kwarcie zupełnie stanęłą i nie miała pomysłu na świetnie grającą obronę gości. Kolejne 2 przyłożenia zdobyli odpowiednio Kacper Kącik i Jacek Kuśmierczyk i na tablicy wyników mieliśmy do przerwy 7:21.
Wszyscy na trybunach liczyli, że gospodarze rozpoczną drugą połowę od punktów, ale niestety, ponownie atak nie był w stanie sprostać świetnie grającej tego dnia linii defensywnej z Krakowa. Zamiast punktów dla Lowlanders, po raz czwarty podawał na przyłożenie Schimentz i w polu punktowym, po raz drugi w tym sezonie, zameldował się były zawodnik Warsaw Mets - Dawid Dąbrowski. Od tego momentu mogliśmy oglądać zupełnie inną drużynę Lowlanders, która podjęła walkę z dużo bardziej skuteczną drużyną z Krakowa. Rooney przyspieszył ofensywę podając do Jonesa, Mąkowskiego i Królewskiego, czego efektem było 15-jardowe przyłożenie biegowe Mikołaja Pawlaczyka.
Trzecia kwarta zakończyła się wynikiem 14:28 i widać było u gospodarzy nadzieję na poprawę wyniku. Niestety, ale rozgrywający gości był tego dnia nie do zatrzymania i w czwartej kwarcie postanowił sam zdobywać punkty. Tuż po przyłożeniu białostoczan Schimientz wyprowadził Kings na prowadzenie 14:35 i na 10 minut przed końcem meczu aż 3 przyłożenia dzieliły obie drużyny. W futbolu wszystko może się zmienić bardzo szybko i byliśmy świadkami bardzo emocjonującego fragmentu gry. Najpierw 60-jardowa akcja duetu Rooney-Wojtulewicz, a następnie podanie na przyłożenie do Królewskiego dawało nadzieję gospodarzom. Nie mając nic do stracenia gospodarze, zdecydowali się na onside kick, czego efektem było przejęcie piłki przez Eryka Mąkowskiego i rozpoczęcie ataku przez białostoczan na połowie Kings. Wydawało się, że Lowlanders są w stanie jeszcze zapunktować, ale zabrakło naprawdę niewiele, by zbliżyć się do gości na jedno przyłożenie. Podanie Rooneya do Królewskiego podbite przez defensora gości zostało przejęte i na boisku ponownie zobaczyliśmy ofensywę z Krakowa. Jak to zwykło się mawiać, że niewykorzystane sytuacje się mszczą, tak też i było w tym przypadku. Najpierw bieg przez całe boisko Szpotańskiego, zatrzymany przed endzone białostoczan przez Macieja Bieryło, a po chwili “kropkę nad i” postawił najlepszy na boisku tego dnia Schimentz.
- Gratuluję drużynie z Krakowa zasłużonego zwycięstwa. Co mogę powiedzieć po meczu. Mecz trwa 4 kwarty i tego oczekuje się od zawodników, żeby byli skoncentrowani przez całe spotkanie i grali równo. Niestety, nasz atak w 2 kwarcie spał i nie wyglądało to obiecująco. Druga połowa była już zdecydowanie lepsza i było widać zaangażowanie. W każdym sporcie są porażki i jestem dumny z chłopaków, że w drugiej połowie podjęli rękawice i przy odrobinie szczęścia mielibyśmy wynik 28:35 i bardzo emocjonującą końcówkę. Tak się jednak nie stało i wynik wygląda inaczej. Porażka na pewno boli, szczególnie, że przyszło tylu kibiców i czuć było wsparcie do samego końca. W kolejnych meczach damy z siebie 200% i liczę na to, że limit porażek w tym sezonie już się wyczerpał. Na koniec chciałbym podziękować Krzyśkowi Czaplejewiczowi za jego występ w meczu. W dzień meczowy stracił bliską osobę z rodziny, a mimo wszystko przyjechał, zagrał i starał się pomóc drużynie. Krzysiu, jesteśmy z Tobą całym sercem. - powiedział Piotr Morko, prezes Lowlanders
- Lowlanders Białystok to jedna z najmocniejszych drużyn w naszej lidze więc nasza wygrana pokazała, że obrany przez nas kierunek jest właściwy. Popełniliśmy sporo błędów w obronie i musimy się upewnić, że nie powtórzy się to w meczu z Rebels. Osobiście cieszę, się że po raz kolejny na liście punktujących znajduje się wiele nazwisk - nasz atak jest bardzo zróżnicowany i niezwykle trudny do zatrzymania. Lowlanders mówimy "do zobaczenia" bo czuję, że w tym sezonie zmierzymy się ponownie. - podsumował mecz prezes Kraków Kings, Marek Gil
MVP meczu: Dominik Janda (Kraków Kings)
MVP XXL: Łukasz Korpak (Kraków Kings)
Lowlanders Białystok - Kraków Kings 21:42 (7:7, 0:14, 7:7, 7:14)
Punktowali dla Lowlanders: Królewski, Pawlaczyk, Rooney - 6, Jones - 3
Punktowali dla Kings: Schimentz - 12, Masłoń, Szmit, Kącik, Kuśmierczyk, Dąbrowski - 6
Kibiców: 500
Źródło: Biuro Prasowe Lowlanders Białystok